Najlepszy reportaż w projekcie…

Najlepszy reportaż w projekcie „Gry Uliczne Ścieżkami Zakochanych w Tarnowie 2013?

Murowane kamienice. Kocie łby. Idę ulicą Krakowską i zatrzymuję się na placu Sobieskiego. Patrzę na kawiarnię w tramwaju. Stoi on na chodniku i nigdy więcej nie ma zamiaru ruszyć. Aromat kawy, przyciszone rozmowy i atmosfera, która przywodzi na myśl dawne lata.

Pan Józef Pisz przygładza swoją postępującą siwiznę. Mężczyzna w mundurze otwiera drzwi maszyny i macha ręką na ludzi. Ruszają. Pasażerowie zajmują wolne miejsca. Józef wyjmuje notes i pióro ze skórzanej aktówki. Próbuje zebrać myśli. Dookoła gwar. Tramwaj się trzęsie. Mężczyzna przyciska pióro do kartki. Stalówka się łamie. Powstaje kleks. Atrament brudzi mu kartkę oraz dłonie. Nerwowo szuka chusteczki. Wstaje. Rozgląda się. Zdaje sobie sprawę, że ma ją w kieszeni marynarki. Wyciera splamione dłonie. Jego wzrok przykuwa brązowy notes. Leży na siedzeniu. Wokół nikogo nie ma. Podchodzi. Łapie go w twarde dłonie. Chowa do teczki. Wysiada na następnym przystanku.

Mężczyzna kieruje się na plac Kazimierza. Siada na jednej z okolicznych ławek. Rozgląda się dookoła. Renesansowe kamieniczki, balkony i okna. Patrzą się na niego. Wyjmuje znaleziony dziennik. Walczy ze swoją moralnością. Dziennikarska ciekawość wygrywa. Józef pochyla się nad tekstem. Pełno dat, wydarzeń i emocji. Traci poczucie czasu. Mijają minuty. Patrzy na zegarek. Zbliża się pora obiadowa. Przechodzi przez Wielkie schody. Wchodzi na burek. Gwar nie pozwala mu myśleć. Ma ochotę na jajka sadzone. Wyciąga rękę w stronę wytłoczki. Ktoś go uprzedza. Napotykają opór. Dochodzi do walki o jajka. Wygrywa przeciwniczka. Arogancko zaciąga się papierosem. Zdenerwowany mężczyzna odchodzi z niczym.

Mija kilka dni. Deszcz leje się z nieba. Eleganccy ludzie pędzą do kościoła Najświętszej Marii Panny. Wzrok przyciąga stary ołtarz główny. Mężczyzna dosiada się do kobiety. Czarne kosmyki opadają na blade policzki. Czerwone wargi rozchylają się w zdziwieniu. „Znam pana” szepcze pod nosem. Józef rozpoznaje w niej kobietę z targu. Po jakimś czasie msza się kończy. Wychodzą z kościoła. Żywo rozmawiają. Zapoznają się. Idą ramię w ramię. Szum potoku towarzyszy ich rozmowie. Przechodzą przez kładkę na Wątoku. Aniela traci równowagę. Józef łapie ją w pasie. Przyciąga do siebie i ratuje przed upadkiem do wody. Ich oczy się spotykają. Kobieta oddycha z ulgą. Zaprasza dżentelmena na obiad. Podążają razem w kierunku ulubionej restauracji Anieli. Mijają Małe Schody. Śpieszą się. Przechodzą przez ulicę Starą. Zatrzymują się na posiłek.

Czas działa na ich korzyść. Józef dostaje podwójne zaproszenie na przyjęcie. Decyduje się zabrać ze sobą swoją znajomą. Nadszedł dzień uroczystości. Suknia szeleści po bruku ulicy Żydowskiej. Kroki odbijają się echem. Kocie łby połyskują w świetle latarni. Kobieta upada. Ból przeszywa jej nogę. Nie może na niej stanąć. Dżentelmen bierze ją na ręce i zanosi do jej mieszkania.

Z wysokiego sufitu zwisa pozłacany żyrandol. Sofa ugina się pod ich ciężarem. Aniela opowiada o swojej młodości. Józef uśmiecha się znacząco. Doskonale zna te historie. Stary notes leży na dnie jego szuflady. Całkiem zapomniany.

Mijają lata. Para poznaje się nawzajem. Aniela już wie, ile mleka pan Józef dodaje do kawy. Józef wie, jaką szminkę często nakłada pani Aniela. Wie także, że to do niej należy zgubiony przed laty pamiętnik. Przeznaczenie zadecydowało. Mężczyzna nie ma żadnych wątpliwości. Prosi ją o rękę.

Orszak weselny przechodzi przez ulicę Kapitulną. Marsz Mendelsona pieści uszy. Wchodzą do katedry. Po godzinie ryż oraz grosze sypią się na ich głowy. Usta gości nie zamykają się nawet na minutę, a złote obrączki połyskują w słońcu.

Przechodzę przez ulicę Basztową. Po mojej lewej stronie dostrzegam starą Basteję. Przesuwam się w dół. Opieram dłoń o barierkę. Wychodzę na ulicę Wałową. Twarze przechodniów odwracają się w moim kierunku. Znajduję wolną ławkę. Tabliczka obok informuje o miejscu dawnego przystanku tramwajowego. Opadam na drewniane deski. Czas spowalnia. Myśli kłębią się w mojej głowie. „Nawet jeśli ta historia nie wydarzyła się naprawdę, to te miejsca i tak napełniają mnie magią. Każdy może wymyślić swoją opowieść. Kto wie, może i ja napisze własną?” Podnoszę się z ławki i uśmiecham. „To był wyczerpujący dzień”. Czas na kawę.

Monika Ludwa
Karolina Ślaga
Gabriela Szarwark
Ewelina Drewniany
V LO Tarnów

Projekt współfinansowany z budżetu Miasta Tarnowa
Zakochani w Tarnowie
Stowarzyszenie KANON

ul. Zbylitowska 5,
33-101 Tarnów